Spis treści:
Warstwowy system ubierania nie jest nowym pomysłem. Od setek lat wiemy, że ubieranie się „na cebulkę” jest najprostszym sposobem na zachowanie ciepła w niskich temperaturach. Sprawa jednak nieco się komplikuje, kiedy chcemy równocześnie chronić się przed chłodem i uprawiać aktywność fizyczną. Wyzwaniem jest wówczas po pierwsze zachowanie jak najniższej wagi całej garderoby, a po drugie, zarządzanie wilgocią, czyli potem, którego wydzielanie towarzyszy każdemu wysiłkowi.
Za sprawą nowoczesnych materiałów i tkanin, w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat dokonał się olbrzymi postęp w tej dziedzinie i każdy może obecnie zaopatrzyć się w ubranie, które pozwoli na komfortowe uprawianie ulubionego sportu nawet kiedy termometr wskazuje wartości mocno poniżej zera.
Trzy warstwy z których konstruujemy zimowy (choć te zasady obowiązują nie tylko zimą) zestaw to:
Warto jednak, zanim zajmiemy się szczegółami, poruszyć dwie, niezupełnie oczywiste kwestie, które pomogą w odpowiednim dobrze ubrań.
Po pierwsze – pojęcie warstwy odnosi się do jej funkcji, a nie do jednego elementu garderoby. Dwie, ubrane jedna na drugą, koszulki z wełny merino nadal będą tylko jedną, bazową warstwą. Tak samo dwie cienkie
kurtki puchowe . Można zatem założyć na siebie cztery czy pięć ubrań a funkcjonalnie nadal będą to trzy warstwy.Po drugie – nie zawsze potrzebne są wszystkie trzy warstwy. Jeśli jest zimno, ale bezwietrznie, można obejść się bez trzeciej, wierzchniej warstwy. Z kolei przy mocno intensywnym wysiłku, kiedy nie jest bardzo zimno, można czasem pominąć drugą, izolacyjną warstwę.
Jej rolą jest nie zatrzymanie ciepła, ale jak najszybsze wchłonięcie wilgoci ze skóry i odprowadzenie jej na zewnątrz. Bielizna termiczna musi więc być możliwie obcisła, tak żeby jak największą swoją powierzchnią przylegała do ciała. Zbyt luźno dopasowana nie wchłonie potu, a mokra skóra – niezależnie od temperatury powietrza – powoduje dość gwałtowną utratę ciepła. Tu pojawia się dodatkowo kwestia wyboru grubości tej warstwy, czyli gramatury tkaniny z jakiej jest wykonana.
Gruba, wchłonie sporo wilgoci i zapewni lepszą izolację termiczną, ale to oznacza równocześnie, że będzie wolniej tą wilgoć oddawać. Przy bardzo intensywnym wysiłku może nie nadążać z jej transportowaniem na zewnątrz. Cienka, przenosi wilgoć na zewnątrz błyskawicznie, ale nie daje tak dobrej izolacji jak gruba – sprawdza się więc przed wszystkim wtedy, kiedy stale się intensywnie poruszamy ciągle generując ciepło.
Może być wykonana ze sztucznych (poliestrowych, polipropylenowych czy nylonowych – coraz częściej pochodzących z recyklingu) albo naturalnych (najczęściej wełna merino) włókien. Bawełna się do takiego zastosowania absolutnie nie nadaje, bo gromadzi ogromną ilość wilgoci i bardzo powoli ją oddaje. Takie ubranie jest więc nie tylko nieskuteczne, ale przepocenie bawełnianej koszulki zimą może być powodem hipotermii. Popularne powiedzenie – „cotton kills” („bawełna zabija”) nie wzięło się znikąd.
Syntetyczna bielizna jest tańsza, trwalsza, zwykle lżejsza i bardzo łatwo ją prać i suszyć, ale słabo izoluje termicznie. Wełna merino natomiast jest cieplejsza, nie zatrzymuje zapachów, ale wyraźnie szybciej się zużywa i takie ubranie ma większe wymagania w kwestii prania i suszenia.
Wielu producentów stosuje więc tkaniny będące mieszanką włókien naturalnych i syntetycznych w różnych proporcjach, chcąc nadać im konkretne właściwości. Pojawiają się też ubrania „hybrydowe”, których jedne części są wykonane ze sztucznych włókien, a inne (np. pod pachami, gdzie pocimy się mocniej) z wełny merino.
Tu możliwości jest najwięcej. Od super cienkich i ultra lekkich polarów po grube puchówki wypełnione najwyższej jakości puchem. Temu, jakie są różnice pomiędzy ociepliną syntetyczną a puchową poświęciliśmy
osobny artykuł . W tym ograniczmy się do – nieco upraszczającego kwestię – stwierdzenia, że syntetyczna izolacja jest niewrażliwa na wilgoć, natomiast puch dokładnie odwrotnie, zawilgocony traci swoje właściwości izolacyjne. Jest na to na tyle wrażliwy, że nie powinno się go używać jako ocieplenia przy intensywnym wysiłku, bo wówczas wilgoć, intensywnie oddawana przez naszą pierwszą warstwę, dostanie się do niego od wewnątrz.Warstwa ocieplenia nie grzeje sama z siebie. Gromadzi i więzi ciepło emitowane przez nasze ciało nie pozwalając się wydostać mu łatwo na zewnątrz. Działa jak termos. Im jest grubsza, tym lepiej izoluje. Mówimy jednak o grubości całej warstwy, nie o grubości pojedynczej kurtki czy bluzy. Lepiej jest więc mieć na sobie dwie cieńsze bluzy niż jedną grubszą. Zatrzymają ciepło trochę skuteczniej, ale przede wszystkim dadzą możliwość łatwiejszej regulacji temperatury. Można rozpiąć czy zdjąć jedno z takich ubrań i nadal mieć na sobie drugi ocieplający element garderoby. Z jedną grubą kurtką nie da się tego tak skutecznie zrobić.
Większość ubrań z wypełnieniem izolacyjnym jest obecnie impregnowana z wierzchu DWR (Durable Water Repellent – czyli trwała odporność na wodę), co zapewnia pewien stopień wodoodporności, i – wbrew nazwie – zużywa się i wymaga ponownej aplikacji co jakiś czas. Ten proces jest jednak banalnie prosty i polega na wypłukaniu (uprzednio wypranego) ubrania w impregnacie.
Hardshell – czyli nieprzepuszczalna „skorupa”. Membran, na których bazie powstają takie tkaniny jest wiele. Od stosowanych przez wiele marek rozwiązań jak – Gore-Tex, Sympatex czy Polartec NeoShell po własne rozwiązania poszczególnych firm – Futurelight / The North Face, H2No / Patagonia, PowerTex / Salewa, EcoShell /Fjällräven czy Outdry / Columbia. Każdy niemal liczący się producent ma jakieś własne rozwiązanie i różnice między nimi są w gruncie rzeczy niewielkie. Więcej o tym jak działają wodoodporne membrany przeczytacie tu:
Hardshell – co to jest i jakie ma właściwości?Mikroskopijne pory pomiędzy włóknami tkaniny są 20000 razy mniejsze niż kropla wody, ale ok. 700 razy większe niż drobinka pary wodnej. Skutecznie blokują zatem przenikanie wody do wnętrza, równocześnie pozwalając parze wodnej z wnętrza ubrania dość swobodnie wydostawać się na zewnątrz. Są zatem wiatroszczelne oraz wodoszczelne i równocześnie oddychające.
Membrany mogą być jedno-, dwu- albo trzywarstwowe (choć są też 1,5 i 2,5 warstwowe) i nie oznacza to ich stopnia nieprzemakalności, ale odnosi się do odporności mechanicznej. Trzywarstwowa membrana jest „wprasowana” pomiędzy dwie, chroniące ją warstwy cienkiego materiału, dwuwarstwowa ma ten materiał tylko od zewnątrz (i najczęściej jest używana w ubraniach, w których od środka jest osłonięta przez warstwę izolacyjną) a jednowarstwowa pojawia się niemal wyłącznie w ubraniach typu ultralekkich kurtek biegowych. Warstwa teflonowej membrany jest jednak we wszystkich przypadkach ta sama.
Stopień nieprzemakalności określa się wartością ciśnienia (wysokością słupa wody w milimetrach), które membrana wytrzymuje nie przeciekając. Nie ma międzynarodowych norm regulujących to od jakiej wartości tkaninę można nazywać wodoodporną, ale powszechnie uznaje się, że absolutne minimum to 8000 mm, a na intensywny deszcz czy kontakt ze śniegiem potrzeba co najmniej 20000 mm.
Oddychalność z kolei (znów – nie ma ujednoliconych norm) najczęściej jest wyrażana jako ilość pary w gramach, która przedostaje się przez metr kwadratowy tkaniny w ciągu 24 godzin. Tu pożądane wartości są zależne przede wszystkim od rodzaju aktywności fizycznej. Przy niewielkim wysiłku wystarczy 10000 g/m2/24h, ale do intensywnego należy szukać tkanin o wartościach powyżej 30000 g/m2/24h.
Sprawę komplikują nieco tzw. softshelle, które przejmują część roli tej trzeciej, wierzchniej warstwy (są przeważnie bardzo dobrze wiatroszczelne), są dobrze oddychające – odprowadzają nadmiar ciepła i wilgoci – i często mają jakąś warstwę izolacyjną. Jeśli więc nie pada, ale wieje, tego typu ubrania są dobrą alternatywą dla ubrań membranowych, równocześnie będąc uzupełnieniem drugiej, izolacyjnej warstwy.
Trzeba pamiętać, że nawet jeśli prawidłowo dobierzemy ilość i rodzaj warstw do wysiłku, zawsze trzeba mieć ze sobą w plecaku odpowiednią ilość ubrań, żeby móc zapobiec wychłodzeniu jeśli pogoda nagle się pogorszy – o co w górach nietrudno – albo jeśli zdarzy nam się nieplanowany postój. Zaprzestanie aktywności oznacza gwałtowny spadek ilości wydzielanego ciepła, a to z kolei powoduje błyskawiczną utratę temperatury i lekkie ubranie, które było zupełnie wystarczające w czasie forsownego podejścia, po zatrzymaniu się na szczycie okazuje się niemal zupełnie nie chronić przed zimnem.
Wyruszając na szlak, lepiej ubrać się odrobinę za lekko (resztę warstw mając oczywiście w plecaku). Pierwsze kilka, czy kilkanaście minut marszu to solidna rozgrzewka i nie ma sensu po pierwszym forsownym podejściu zatrzymywać się, żeby coś z siebie zdjąć bo zrobiło się za gorąco.